Kontrolerzy Inspekcji Handlowej biją na alarm

Inspekcja Handlowa przeprowadziła kontrolę wielu wyrobów żywnościowych, elektronicznych, włókienniczych i innych. Wyniki kontroli dokonanych w 2011 i 2012 roku dotyczące tekstyliów i odzieży okazały się fatalne.

W wielu przypadkach, przedsiębiorcy deklarują na etykietach lepsze jakościowo materiały niż rzeczywiste wykonanie. Źle oznaczona może być nawet jedna trzecia wyrobów włókienniczych.

Jak poinformował w piątek (8 marca br.), w komunikacie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, kontrolą objęto 481 przedsiębiorców i 3377 partii różnego rodzaju wyrobów tekstylno – odzieżowych. 

Pod względem oznakowania zakwestionowano 1129 partii (czyli 33,7 proc.), a z punktu widzenia jakości – 185 (5,9 proc.). 

„Najgorzej wypadły wyroby pończosznicze oraz ubrania. Ponad jedna trzecia wszystkich skontrolowanych produktów (34,5 proc.) posiadała niezgodny deklarowany skład z rzeczywistym” – poinformował Urząd.

Jak przypomniała Inspekcja, włókna będące podstawą każdego materiału mogą być naturalne (jak bawełna, wełna, len, jedwab naturalny) oraz chemiczne, do których zaliczamy włókna sztuczne – wytwarzane ze związków, które występują w przyrodzie (np. wiskoza, jedwab sztuczny, włókna szklane) i syntetyczne – robione ze związków, które nie występują w przyrodzie (np. poliester, poliamid, akryl, elastan). 

„Każdy producent musi na etykiecie lub metce umieścić informację o tym, z jakich rodzajów włókien został wykonany dany produkt, czyli podać skład surowcowy” – przypomniała Inspekcja.

Inspekcja najczęściej wykazywała podczas kontroli, że producent użył innego materiału niż podał na metce, lub naruszał ustawę o języku polskim przez używanie na metce nazw obcojęzycznych.

Na przykład, sprawdzone w trakcie kontroli rajstopy zamiast deklarowanej 20 proc. domieszki elastanu zawierały jedynie 2 proc. tego włókna. Im większy dodatek elastanu, tym rajstopy są bardziej wytrzymałe i rozciągliwe. 

Francuski szal damski, zgodnie z deklaracją producenta, miał zostać wyprodukowany w 100 proc. z kaszmiru (wysokiej jakości wełna) , a w rzeczywistości zawierał 100 proc. wiskozy. Inspektorzy zakwestionowali także spodnie, które zamiast mieszkanki 65 proc. bawełny oraz 35 proc. poliestru wykonane były całkowicie z poliestru.

Na metce lub wszywce kupujący musi znaleźć informacje w języku polskim o składzie surowcowym wraz z polskimi nazwami włókien. Muszą być one napisane wyraźnym i czytelnym drukiem, wskazane procentowo w kolejności malejącej (np. bawełna 80 proc, poliester 20 proc.). 

Tymczasem, jak wykazała kontrola, zgodnie z informacjami na metce klienci mogli kupić ubrania wykonane m.in. z: elany, polyestre, elastanhe baumwolle, polynosic, dorlastanu, mamutu, elastiku w kolorach: bronzo, cappuccino, czy blumarine.

Sklepom wytknięto natomiast, że nieprawidłowo informują klientów o cenie produktów. Chodziło głównie o brak wywieszek cenowych, brak cen bezpośrednio na towarach jak i na witrynach sklepowych, brak informacji o okresie obowiązywania przeceny, czy przyczynie przecenienia towarów, rozbieżności między ceną na wieszaku a wyświetloną w kasie, brak czytników cen w dużych sklepach. 

Źródło: PAP

© Copyright - Izba bawełny